„Zły Król” Holly Black - recenzja


Ziemia kryje szczątki tych, którzy musieli odejść, ale to dopiero początek... Najpierw bestialski mord, potem krwawa rzeź królewskiej rodziny i nieoczekiwana koronacja – ale tak, to był dopiero początek.
Niemało trzeba sił, by zadawać cios za ciosem i nie poddawać się znużeniu. O tak, to pierwsza i najważniejsza lekcja: musisz być silna.

Gdy wyszło na jaw, że w żyłach Dęba płynie królewska krew, na Jude spadło brzemię odpowiedzialności za to, żeby jej braciszek po prostu dożył dnia, w którym będzie mógł założyć na swe skronie koronę.

Tymczasem na tronie elfów zasiada zły król, Cardan, a Jude przyjmuje niewdzięczną rolę szarej eminencji. Nie dość, że w świecie opętanych żądzą władzy magicznych istot wciąż zmieniają się sojusze i układy, to niełatwo jest zapanować nad kapryśnym władcą. Cardan nie przepuści żadnej okazji, by sponiewierać i upokorzyć Jude, choć wcale nie słabnie jego fascynacja dziewczyną.

Gdy staje się aż nazbyt jasne, że za sprawą knowań kogoś z bliskiego otoczenia śmiertelne niebezpieczeństwo zagraża wszystkim, których Jude darzy miłością, nadchodzi pora, by zdemaskować zdradę. A do tego trzeba jakoś radzić sobie z mieszanymi i bardzo żywymi uczuciami, które w niej budzi Cardan – ongiś zepsute książątko, teraz król. Król, nad którym należy panować, bo stawką jest utrzymanie się kruchej, lecz zdeterminowanej ludzkiej istoty przy władzy (i przy życiu) w czarodziejskim świecie.
***
Jestem najprawdopodobniej jedną z niewielu osób, która przeczytała „Złego Króla” dopiero teraz. Ale nie żałuję, ponieważ o wiele lepiej czyta mi się tę serię, kiedy przyjdzie mi niespodziewana ochota na powrót do Elysium. 

W tym tomie powracamy do niecnych działań Jude, która tak naprawdę panuje nad królestwem elfów, a Cardan pełni rolę króla-marionetki. W niektórych momentach naprawdę bałem się, że ktoś wykryje ten jej podstęp. Ach, co to były za emocje! Ale nie tylko to podgrzewało atmosferę. W tym tomie było w końcu więcej znaczącego romansu pomiędzy Jude a Cardanem! Nie obyło się również bez niespodziewanych zwrotów akcji, podczas których miałem ochotę rzucić książką o najbliższą ścianę. 

Tak jak w „Okrutnym Księciu” Jude mnie irytowała, tak w tym tomie mam wrażenie, że jej zachowanie zmieniło się nieco na plus i udało mi się nawet z nią utożsamić. Możliwe, że po roku od przeczytania pierwszego tomu mój światopogląd zmienił się na tyle, że i Jude przestała mnie irytować a zacząłem ją podziwiać, albo jej postać naprawdę się zmieniła. Za to jej siostra bliźniaczka, przebrzydła flądra, która niesamowicie mnie w tym tomie irytowała i po prostu nie mogłem uwierzyć w działania, jakich się podejmowała. To akurat jest plusem tej książki, ponieważ Holly Black w całkiem niezły sposób pokazała swoim czytelnikom, jak siostry, tutaj akurat bliźniaczki, mogą się od siebie niesamowicie różnić i być nieprzychylnie do siebie nastawione. 

Pod wieloma względami „Zły Król” swoim poziomem znacznie przewyższył „Okrutnego Księcia”. Fabuła drugiego tomu jest znacznie ciekawsza niż pierwszego. O wiele więcej się tutaj dzieje, ciężko nadążyć za rozwojem wydarzeń. Panuje powszechna opinia, że w trylogiach drugie tomy są, bo muszą być, że są najmniej jakościowe, najmniej ciekawe. Wielokrotnie spotykałem się z tą opinią, ale „Zły Król” jest idealnym przykładem, który przeczy temu przekonaniu. Mimo wszystko brakuje mi w tej książce czegoś, co sprawiłoby, że przywiązałbym się do niej i zżył się z nią. 

Cóż, pozostaje mi czekać, aż w moje ręce wpadnie „Królowa Niczego”, czyli zwieńczenie trylogii Holly Black. Liczę na to, że autorka sprytnie pozamyka wszystkie wątki, aby każdy fan tej serii był usatysfakcjonowany. Jeżeli czytaliście „Okrutnego Księcia”, a nie powalił Was na kolana, to możecie dać drugą szansę tej serii i przeczytać „Złego Króla”, ponieważ uważam, że przypadnie Wam do gustu w większym stopniu, niż pierwszy tom, który miał za zadanie wprowadzić nas do świata pełnego intryg i zawiłości.

Moja ocena: 8/10
Dziękuję bardzo wydawnictwu Jaguar za możliwość przeczytania tej książki!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Była sobie rzeka” autorstwa Diane Setterfield. Najlepsza książka 2020 roku? - recenzja

„Cujo” Stephen King - recenzja

„Mistrzynie kamuflażu. Jak piją Polki” Magda Omilianowicz - recenzja