„Ciemność. W obronie mroku” - recenzja niezwykłego reportażu Sigri Sandberg.


Od wieków uważana za wroga – zagrożenie, zło, a nawet śmierć. Niegdyś trudna do pokonania, dziś coraz rzadziej spotykana.

Czy ciemności należy się bać? Aż 60% Europejczyków nie ma szansy na to, aby zobaczyć Drogę Mleczną. Światło otacza nas przez całą dobę, zacierając granicę między nocą a dniem. Rozprasza mrok dzięki żarówkom ledowym, ekranom smartfonów i tabletów, ulicznym światłom, diodom i neonom.

Sigri Sandberg wyrusza na daleką Północ w poszukiwaniu całkowitej ciemności. Walcząc z własnym lękiem, przekonuje się, że ciemność jest sprzymierzeńcem człowieka. Zwraca uwagę na narastający problem zanieczyszczenia świetlnego i związane z nim zagrożenia. Spogląda w niebo i tęskni za gwiazdami.

W swojej niezwykłej opowieści o mroku udowadnia, że bardziej przerażający od ciemności okazuje się jej brak.
***
Od razu sam tytuł tej książki mnie zaintrygował, a to dlatego, że bardzo lubię ciemność. Ciemność kojarzy mi się z czymś kojącym, lecz niegdyś przerażała mnie niesamowicie. Mrok, tak jak wyjaśniła w tej książce Sigri Sandberg, od zawsze był dla ludzi przerażający. Od zarania dziejów ludzie stronili od ciemności, jak tylko mogli. W dzisiejszych czasach, gdy światło jest z nami praktycznie przez całą dobę, zapominamy czym jest mrok. W celu ponownego zapoznania się z ciemnością autorka wyjeżdża na północ Norwegii, do Finse – miejscowości położonej w górach. Przez pięć dni swojego detoksu od wszechobecnego światła opowiada o swoich przeżyciach w miejscu pozbawionego prądu, żyjąc w chacie pośród śnieżnych zasp. Odcięta od świata przytacza nam również w tej książce wiele naukowych faktów, które niektórzy z nas mogą znać, ale nie odejmuje to przyjemności z eksplorowania świata mroku. Równolegle do jej opowieści w „Ciemności” poznajemy też losy Christiane Ritter – czechosłowackiej damy wyższej klasy, która za namową swojego męża wyrusza na archipelag leżący między Norwegią a biegunem północnym (zwany Svalbardem) do Gråhuken. Ona również opowiada o swoich przeżyciach w miejscu odległym od cywilizacji, co świetnie uzupełnia ten reportaż.

Ważną rzeczą będzie dopowiedzenie, że jest to pierwszy reportaż, jaki kiedykolwiek przeczytałem. W ogóle nie żałuję podjętej przez siebie decyzji, ponieważ uważam, że ta opowieść dostarczyła mi dużej porcji wiedzy w tematach, które bardzo mnie interesują i powinny zainteresować większość z Was. Autorka w bardzo ciekawy sposób zwraca uwagę na narastający problem zanieczyszczenia środowiska światłem. 

Poza tym podczas relacji z pobytu czuć niesamowity zimowy klimat, gdzie w chacie położonej w górach przy kominku można obserwować Drogę Mleczną, gdyż zanieczyszczenie światłem w tym miejscu nie istnieje.

Czego prawdziwy książkoholik może chcieć więcej? No może ciepłej herbaty i miękkiego koca 😊.


Bez żadnych wątpliwości mogę powiedzieć, że była to jedna z najlepszych i najbardziej interesujących książek, jakie udało mi się dotychczas przeczytać. Aż szkoda, że to zaledwie około stu sześćdziesięciu stron, ponieważ chętnie przeczytałbym więcej tak świetnie skonstruowanego reportażu. Szczerze polecam ją każdemu z Was, nie znajdzie się osoba, która będzie narzekać na tę książkę. Mam nadzieję, że na polskim rynku jest więcej książek tego typu, albo że będzie się ich pojawiało coraz więcej.

Ach tak! Zapomniałbym dodać, że bardzo spodobała mi się okładka „Ciemności”. W swoim minimalizmie przekazuje bardzo dużo czytelnikowi. Porównując ją z oryginalną, wydawnictwo MOVA spisało się na medal.  A więc nie czekajcie i lećcie do księgarni (tej zwykłej bądź online) i kupujcie tę książkę, bo naprawdę warto!

Ocena: 10/10

Serdecznie dziękuję wydawnictwu MOVA za egzemplarz tej książki i życzę więcej takich perełek!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Była sobie rzeka” autorstwa Diane Setterfield. Najlepsza książka 2020 roku? - recenzja

„Cujo” Stephen King - recenzja

„Mistrzynie kamuflażu. Jak piją Polki” Magda Omilianowicz - recenzja