,,Wieża Świtu" czyli nowelka na osiemset stron - recenzja
Tytuł: Wieża Świtu
Ilość stron: 843
Cykl: Szklany Tron
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Kontynuacja bestsellerowej serii "Szklany tron", która zdobyła miliony czytelników na całym świecie, a autorka, Sarah J. Maas, stała się ulubienicą czytelników i recenzentów.
Oszałamiający sukces powieści Sarah J. Maas to nieposkromiona wyobraźnia autorki, galopująca akcja, wyraziści bohaterowie oraz artystycznie wykreowany świat. Z rozmachem napisana historia rozgrywa się podczas zdarzeń opisanych tomie "Imperium Burz", który w Polsce stał się bestsellerem jeszcze przed premierą. Opowiada o dziejach Chaola Westfall, który odbywa podróż do dalekiego królestwa.
Chaol Westfall i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do starego i pięknego miasta Antica. Były kapitan Gwardii Królewskiej ma nadzieję, że któraś ze słynnych uzdrowicielek z Torre Cesme przywróci mu władzę w nogach. Uleczenie to jednak tylko część planu. Oto na tronie zasiada wszechpotężny kagan, którego Chaol ma za zadanie nakłonić do wzięcia udziału w wojnie.
Jednak to, co czeka Chaola i obecną kapitan Gwardii Królewskiej Nesryn, przekroczy ich najśmielsze oczekiwania. Kluczem do powodzenia misji może okazać się niepozorna uzdrowicielka Yrene i informacje, które bohaterowie zdobędą podczas pobytu w pałacu.
A więc może przejdźmy teraz do tego, co ja sądzę o "Wieży Świtu". Kiedy brałem ją w ręce po raz pierwszy, wiedziałem, że będzie to książka bez głównej bohaterki - Aelin. Nie byłem tym faktem zadowolony, ale przeczytać musiałem, ze względu na ,,Królestwo Popiołów".
Ale zaraz zaraz. Czy ja już zaczynam narzekać? Nie, skądże. Dopiero zaraz zacznę :). Od samego początku, mniej więcej gdzieś do połowy tej "nowelki" (o czym zaraz wspomnę) ciągnęło mi się to niesamowicie. Akcja toczyła się leniwie, nie było jakichś większych zwrotów akcji. Ot były kapitan Gwardii Królewskiej wyjechał sobie na uzdrowisko do Ciechocinka (tudzież do Antiki), żeby wyleczyć swoje schorzenie (taki jestem dowcipny). Poznał przy tym oczywiście uzdrowicielkę, niejaką Yrene Towers, która wydała mi się jedną z ciekawszych postaci tej powieści, a po za nią, bardzo interesująca była Nesryn.
A no tak! Miałem wspomnieć o nowelce. Nasza ukochana Sarah miała w planach napisać nowelkę o Chaolu. NO UPS. Coś jej nie wyszło 😂😱.
Wracając do moich spostrzeżeń. Powolną akcję, którą uznałem jako wadę, niektórzy mogą obrać to za zaletę. Znam osoby, które cenią sobie w książce taką zwykłą codzienność, bez większych zwrotów akcji itd. Ale dla mnie jednak pozostaje to wadą, gdyż kocham jak non stop coś się dzieje. Wiele wątków można było uniknąć, wiele można było skrócić.
Teraz czas na jakieś pozytywy. W drugiej połowie ,,Wieży Świtu" zaczęło pojawiać się coraz więcej akcji. Ostanie 250 stron nawet nią kipiało. Wiele niespodziewanych rzeczy nastąpiło, dowiedziałem się naprawdę szokujących informacji. Podczas czytania końcówki, co jakiś czas musiałem odłożyć książkę na bok, aby móc zrozumieć co się właśnie stało 😆. Mimo wszystko, czuję teraz do tej książki pewien sentyment, bo jednak spędziłem z nią dużo czasu i jednak fajnie było trochę "odpocząć" od akcji na Północy.
Zacząłem teraz również inaczej postrzegać Chaola. W sumie to mu nawet trochę współczuję.
Muszę również wspomnieć o lokacji tej powieści. Akcja toczy się na Południowym Kontynencie, który jest niesamowicie klimatyczny i o wiele bardziej podoba mi się od Północy.
Podsumowując, ,,Wieża Świtu" jest książką, która do połowy toczy się leniwym tempem, w drugiej części już dzieje się więcej. Poznajemy bardzo dużo nowych postaci, dostajemy sporo nowych informacji. Nie ma też opcji pominięcia Wieży przed przeczytaniem ,,Królestwa Popiołów". Jakby tak zrobić średnią z moich odczuć, mógłbym powiedzieć, że podobała mi się całkiem nieźle.
Moja ocena końcowa:
7/10 💛
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Uroboros!
Ilość stron: 843
Cykl: Szklany Tron
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Kontynuacja bestsellerowej serii "Szklany tron", która zdobyła miliony czytelników na całym świecie, a autorka, Sarah J. Maas, stała się ulubienicą czytelników i recenzentów.
Oszałamiający sukces powieści Sarah J. Maas to nieposkromiona wyobraźnia autorki, galopująca akcja, wyraziści bohaterowie oraz artystycznie wykreowany świat. Z rozmachem napisana historia rozgrywa się podczas zdarzeń opisanych tomie "Imperium Burz", który w Polsce stał się bestsellerem jeszcze przed premierą. Opowiada o dziejach Chaola Westfall, który odbywa podróż do dalekiego królestwa.
Chaol Westfall i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do starego i pięknego miasta Antica. Były kapitan Gwardii Królewskiej ma nadzieję, że któraś ze słynnych uzdrowicielek z Torre Cesme przywróci mu władzę w nogach. Uleczenie to jednak tylko część planu. Oto na tronie zasiada wszechpotężny kagan, którego Chaol ma za zadanie nakłonić do wzięcia udziału w wojnie.
Jednak to, co czeka Chaola i obecną kapitan Gwardii Królewskiej Nesryn, przekroczy ich najśmielsze oczekiwania. Kluczem do powodzenia misji może okazać się niepozorna uzdrowicielka Yrene i informacje, które bohaterowie zdobędą podczas pobytu w pałacu.
A więc może przejdźmy teraz do tego, co ja sądzę o "Wieży Świtu". Kiedy brałem ją w ręce po raz pierwszy, wiedziałem, że będzie to książka bez głównej bohaterki - Aelin. Nie byłem tym faktem zadowolony, ale przeczytać musiałem, ze względu na ,,Królestwo Popiołów".
Ale zaraz zaraz. Czy ja już zaczynam narzekać? Nie, skądże. Dopiero zaraz zacznę :). Od samego początku, mniej więcej gdzieś do połowy tej "nowelki" (o czym zaraz wspomnę) ciągnęło mi się to niesamowicie. Akcja toczyła się leniwie, nie było jakichś większych zwrotów akcji. Ot były kapitan Gwardii Królewskiej wyjechał sobie na uzdrowisko do Ciechocinka (tudzież do Antiki), żeby wyleczyć swoje schorzenie (taki jestem dowcipny). Poznał przy tym oczywiście uzdrowicielkę, niejaką Yrene Towers, która wydała mi się jedną z ciekawszych postaci tej powieści, a po za nią, bardzo interesująca była Nesryn.
A no tak! Miałem wspomnieć o nowelce. Nasza ukochana Sarah miała w planach napisać nowelkę o Chaolu. NO UPS. Coś jej nie wyszło 😂😱.
Wracając do moich spostrzeżeń. Powolną akcję, którą uznałem jako wadę, niektórzy mogą obrać to za zaletę. Znam osoby, które cenią sobie w książce taką zwykłą codzienność, bez większych zwrotów akcji itd. Ale dla mnie jednak pozostaje to wadą, gdyż kocham jak non stop coś się dzieje. Wiele wątków można było uniknąć, wiele można było skrócić.
Teraz czas na jakieś pozytywy. W drugiej połowie ,,Wieży Świtu" zaczęło pojawiać się coraz więcej akcji. Ostanie 250 stron nawet nią kipiało. Wiele niespodziewanych rzeczy nastąpiło, dowiedziałem się naprawdę szokujących informacji. Podczas czytania końcówki, co jakiś czas musiałem odłożyć książkę na bok, aby móc zrozumieć co się właśnie stało 😆. Mimo wszystko, czuję teraz do tej książki pewien sentyment, bo jednak spędziłem z nią dużo czasu i jednak fajnie było trochę "odpocząć" od akcji na Północy.
Zacząłem teraz również inaczej postrzegać Chaola. W sumie to mu nawet trochę współczuję.
Muszę również wspomnieć o lokacji tej powieści. Akcja toczy się na Południowym Kontynencie, który jest niesamowicie klimatyczny i o wiele bardziej podoba mi się od Północy.
Podsumowując, ,,Wieża Świtu" jest książką, która do połowy toczy się leniwym tempem, w drugiej części już dzieje się więcej. Poznajemy bardzo dużo nowych postaci, dostajemy sporo nowych informacji. Nie ma też opcji pominięcia Wieży przed przeczytaniem ,,Królestwa Popiołów". Jakby tak zrobić średnią z moich odczuć, mógłbym powiedzieć, że podobała mi się całkiem nieźle.
Moja ocena końcowa:
7/10 💛
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Uroboros!
Komentarze
Prześlij komentarz